Moje pierwsze spotkanie z Terrym Pratchettem!

Moja siostra pożyczyła mi ostatnio książkę "Długa Ziemia", pierwszy tom serii o tej samej nazwie. Napisana została przez duet pisarski Terry'ego Pratchetta oraz Stephena Baxtera. Kompletnie nie wiedziałam, czego się spodziewać, była to pierwsza książka Pratchetta, jaką czytałam. Ale wystarczyło mi kilka stron i już byłam zauroczona. Ale po kolei.

"Długa Ziemia" to opowieść o świecie, w którym nagle ludzie odkrywają dostęp do nowych wymiarów Ziemi - właśnie tzw. Długich Ziem. Każda jest inna i, co ważniejsze, każda jest pusta. Daje to niemal nieskończone możliwości życia na pełnej naturalnych surowców planecie. Wyludnionej, całej do okrycia. I ludzie oczywiście, jak to ludzie, w pełni z tego korzystają. W trakcie czytania miałam przez to moment, kiedy myślałam nawet nad porzuceniem lektury. Dlaczego? Bo zrobiło mi się naprawdę przykro. Pokazane zostały przykłady osób (powiedziałabym postaci wręcz trzecioplanowych), które zaczęły wykorzystywać innych ludzi, niszczyć naturę itd. I wtedy pomyślałam sobie, że gdyby coś takiego się wydarzyło naprawdę, pewnie duża część osób postąpiłaby podobnie. Że to jest takie prawdziwe... Może miałam gorszy dzień i to przez to, ale szczerze było mi przez to przykro. Taka refleksja.

W "Długiej Ziemi" opowiadane są historie kilku osób, ale główna akcja obraca się wokół Joshui Valienté. Wyrusza on na wielką wyprawę z Lobsangiem (bardzo ciekawa jednostka!), a to, co spotkają na swojej drodze przechodzi ludzkie pojęcie! Dlaczego? Ponieważ fenomen Długiej Ziemi jest przedstawieniem wielu prawdopodobnych scenariuszy rozwoju historii Ziemi jako planety. Różne rośliny, zwierzęta, kontynenty, a nawet księżyce! Coś niesamowitego! Porusza to niesamowicie naszą wyobraźnię i skłania do reflekcji nad losem Ziemi, nad tym, co by było gdyby...

Podobało mi się jak autorzy wykreowali swoje postacie, od tych głównych, aż po te wspomniane tylko przez chwilę. Wszyscy mają swój charakter, są wyraziści i do zapamiętania. Nie każdy potrafi coś takiego stworzyć. 

Jednak były też pewne minusy... Czasami ciężko mi się czytało, książka zawiera wiele naukowych określeń, które dla zmęczonego umysłu muszą być powtarzane kilka razy... Wiem, że może to wina moich niedociągnięć umysłowych i przede wszystkim zmęczenia młodej matki, której nie zawsze skupienie działa tak, jak powinno. Ale jednak był to dla mnie minus, nie zawsze wszystko do końca rozumiałam. Też lekko rozczarowała mnie finalna akcja dotarcia do celu wyprawy i załatwienia tej sprawy, jakoś za szybko poszło. Bardzo nie lubię tego w książkach; fabuła świetnie prowadzona, dobre opisy i tempo... a sam koniec przemija w jednej chwili! (Co miało miejsce też u Goodkinda w moim ukochanym Mieczu Prawdy niestety).

Było jednak wiele zabawnych dialogów, duet Joshui i Lobsanga, szeregowiec Percy, od którego zaczynamy i jego relacja z "Rosjanami" - coś wspaniałego! To właśnie szeregowiec Percy mnie tak od początku oczarował. Dlatego też oceniam książkę jako naprawdę świetną! Bez dwóch zdań zabiorę się za drugi tom i zobaczę, w którą stronę to pójdzie. 

Pozdrawiam już znad kolejnej książki (nie "Długiej Ziemi"),
Zaczytany instrOwertyk

Komentarze