Mroczne zakończenie serii Świat Verity.

Całe szczęście dość szybko (dzięki uprzejmości wydawnictwa Czwarta Strona) po przeczytaniu "Okrutnej Pieśni" wpadł w moje ręce "Mroczny Duet" Victorii Schwab. Co jest smutne? Po pierwsze, ta seria ma tylko dwie części, a więc już skończyłam swoją z nią przygodę. A po drugie, książka niemal całą swą treścią przyprawiała o łzy.

W "Okrutnej Pieśni" mieliśmy dużo akcji, zapoznawania się z bohaterami, ich wzajemne poznawanie się. Jak to w pierwszej części serii. Jak pisałam kilka postów temu, totalnie mnie zauroczyła! A tutaj fabuła rozpoczyna się po pół roku od znanych nam z zakończenia "Okrutnej Pieśni" wydarzeń. I jesteśmy wrzuceni od razu w wir akcji: Kate jest cały czas w Dobrobycie jako łowczyni potworów. August w Prawdziwości stoi na czele OSF. Czyli niby wszystko tak, jak było. Ale czy na pewno? Przez te pół roku nasi ulubieńcy stali się zupełnie innymi osobami. I nie jest łatwo na to patrzeć.

Książka wciągnęła mnie od samego początku, tym bardziej, że tak niedawno czytałam poprzedni tom. I przez to tak widoczna była dla mnie zmiana charakteru fabuły. Och... Było tak smutno! Niemal cały czas krajało mi się serce, było mi żal bohaterów, nie rozumiałam ich wyborów. Aż przyznam, czasem zastanawiałam się, czy też podoba mi się tak, jak pierwszy tom. A jakie są Wasze przemyślenia? Jestem ich bardzo ciekawa!


Ja po namyśle (potrzebowałam na to dwóch dni po skończeniu lektury) doszłam do wniosku, że podoba mi się. Na swój mroczny sposób. Ponieważ "Mroczny Duet" nie jest łatwą i przyjemną książką, w której wszystko układa się tak, jakbyśmy chcieli, o nie. Da nam nieźle w kość, namiesza w głowie i pozostawi w kompletnej rozsypce. 

I pomimo tego poczucia nieukojenia, ani trochę nie żałuję, że zabrałam się za tę serię! Bo czyż nie jest piękna idea, że to właśnie muzyka pociąga do siebie nasze dusze i ukazuje je światu jaśniejące jak na dłoni? Mnie to całkowicie zauroczyło!

"Mroczny Duet" pokazuje nam, jak trudno być sobą. I myślę, że można to odnieść także do naszej rzeczywistości. Często staramy się dostosować do oczekiwań innych ludzi, znajomych, mentorów, bliskich, czy całej naszej kultury. To wszystko ma na nas ogromny wpływ. Tłamsimy niektóre własne cechy, czasem nawet nie wiemy, jacy jesteśmy naprawdę. Książka Victorii Schwab daje nam możliwość przemyślenia tej kwestii. Razem z Augustem możemy zawalczyć w bólach nad sobą. Nad prawdziwym sobą. Nad tym, kim chcielibyśmy być, by czuć się dobrze. Wiadomo, że będzie temu towarzyszyć cierpienie, że nie będzie łatwo. Co możemy wtedy zrobić? Sprawić, żeby było warto.

Pozostawiam z przemyśleniami,
Zaczytany intrOwertyk



P.S. Nie mogłam się zdecydować, które zdjęcie z powyższego kolażu jest najlepsze, więc chciałam Wam pokazać je wszystkie. Świetna książka i moja biedna wiolonczela. 


Komentarze