Booktour z "Love Line" Niny Reichter

Miałam tę przyjemność brać udział pierwszy raz w życiu w booktourze, organizowanym przez bookstagramerkę @stoppelowna, z książką "Love Line" Niny Reichter. Muszę napisać, że jest to świetna zabawa, czytać wrażenia i komentarze innych moli książkowych do danych sytuacji fabuły, odczuwając emocje w tym samym momencie co oni i mogąc je porównywać! Dało mi to wiele radości, zachęciło jeszcze bardziej do pisania na marginesach oraz zaznaczania cytatów. Wyobraźcie tylko sobie moją głupotę, bo owe cytaty zaznaczyłam w książce, po czym po przeczytaniu od razu wysłałam dalej (ciesząc się, że uwinęłam się nawet szybciej, że zaraz kolejna osoba będzie mogła ją czytać...), nie robiąc dla siebie chociaż zdjęć tych cytatów... No więc nie mam ich teraz, a chciałam kilka Wam przytoczyć. Bo były naprawdę fajne. No nic. Życie. 

Do samej książki zaś: "Love Line" wzbudzało we mnie mieszane uczucia. Wciągnęła mnie ta książka od razu, więc tutaj duży plus. Bardzo chciałam wiedzieć, czy po tym pojedynczym spotkaniu Bethany i Matthew, które miało miejsce siedem lat przed właściwą akcją książki, uda im się ponownie spotkać i to w takiej sytuacji, by była możliwa romantyczna relacja (w końcu to romans obyczajowy, więc czekałam na piękną miłość). Ale spotkało mnie tutaj rozczarowanie. Albo może po prostu ogromne zdziwienie? Ciężko doprecyzować. Co prawda treść książki działała na mnie niemal nieustannie bardzo przygnębiająco, więc może jednak to pierwsze. To, jak toczyły się losy bohaterów oraz, może mnie za to wyśmiejecie, fakt, że bohaterka była w moim wieku... źle mi się przez to czytało. Chyba wolę czytać o młodszych bohaterach. Dlaczego? Mniej mnie to dotyka. W sensie osobistym. Bo wiadomo i na romansach, też na New Adult, bardzo często się wzruszam. Ale czysto nad losem postaci książkowych. A przy "Love Line" dziwnie wszystko odnosiło się do mojego życia. I wszystkie szare życiowe sprawy, wszystkie problemy kobiety w tym wieku bardzo mocno mnie dotykały. 

Beth i Matt przez większość fabuły grali ze sobą w ciepło-zimno (tak to określała sama główna bohaterka, zdziwiona zachowaniem Matthew). Często miałam w myślach - Co się tu do ch***** dzieje?! Coś poszło bardzo nie tak! Cały świat wydawał się być nie tak! (Stąd wizja świata na opak na zdjęciu poniżej... Tak widzę tę książkę).

Jednak było także wiele ciekawych momentów, zaznaczyłam sobie dużo ładnych cytatów o życiu i miłości. Matthew, były trener podrywu, przekazywał bardzo interesującą wiedzę. Nawet się czegoś z tego nauczyłam! 

Jaka postać mnie natomiast najbardziej zaskoczyła, to Jaspar, szef Beth! Początkowo oblech, wredny i zakłamany. A potem jego zachowanie na koniec... zaplusował w moich oczach. Kto czytał, wie o co chodzi. Proste przyznanie się do błędów mi zaimponowało. Nawet pomyślałam sobie, może z tego coś będzie?

Tylko czy sięgnę po kolejny tom? Jeszcze sama nie umiem tego ocenić. Wszystko tak się skończyło, że na pewno będzie się w nim dużo działo. Tylko tyle chaosu uczuć, wydarzeń... czasami aż męczące. Muszę to sobie poukładać w głowie. 

Dobrze, myślę, że jednak sięgnę. MUSZĘ wiedzieć jak to się skończy!

Życzę kolorowych snów.
Zaczytany intrOwertyk

Komentarze