Magiczny świat Dworów fae... czyli moja przygoda z ACOTARem Sarah J. Maas

Na bookstagramach było głośno na temat serii ACOTAR pióra Sarah J. Maas (u nas Dwór Cierni i Róż). Naoglądałam się wielu zdjęć tych książek, przeczytałam wiele pochlebnych opinii, aż w końcu postanowiłam sama spróbować i kupiłam sobie pierwszy tom, od którego tytuł bierze seria, czyli właśnie "Dwór cierni i róż".

I jestem po stokroć wdzięczna za te wszystkie nagabywania, gdyż zakochałam się w tej książce! Od pierwszych stron wciągnął mnie ten czarowny i mroczny świat magii i fae. Od pierwszych stron poczułam się jak otulona aksamitnym szalem baśni. 
Razem z Feyrą, główną bohaterką, znienawidziłam okrutnych i wyniosłych fae, razem z nią się bałam, a potem... A potem wzdychałam nad pięknem czarodziejskiej krainy Wiosny. 

I muszę to napisać. Przez to, że wszędzie widać piękne zakładki i przedstawienia Feyry i Rhysanda, od połowy książki bałam się, że coś się stanie Tamlinowi. Dosłownie. Już mnie mąż wyśmiewał... Póki co koniec mnie ukontentował, bo uwielbiam Tamlina! (Coś chyba mam do małomównych mruków - taki Tamlin, Kaladin, Mieszko w Kwiecie Paproci...) Jednak złe przeczucie mnie nie opuszczało chyba przez połowę książki. Mieliście tak kiedyś przy jakiejkolwiek lekturze? Jej sława dodawała niepotrzebne domysły zanim cokolwiek się w samej akcji stało?


Ale właściwie napiszę trochę o samej akcji, dla tych, którzy jeszcze nie czytali tej cudownej serii. Otóż wszystko zaczyna się w momencie, kiedy Feyra mieszka w rozpadającej się chatce, wraz z ojcem i dwoma starszymi siostrami. I chociaż jest najmłodsza, to ona zajmuje się utrzymaniem rodziny - chodzi do mrocznego lasu i ryzykując życie poluje, by dostarczyć głodującej rodzinie pożywienie. A dlaczego las jest taki straszny? Gdyż mieści się, tak samo jak ich wioska, bardzo blisko Muru oddzielającego ziemie ludzi od ziem fae - nieśmiertelnych i potężnych istot, których ludzie się boją oraz których nienawidzą. Dawno temu ludzie byli niewolnikami fae i po długiej wojnie udało się dojść do porozumienia - utworzenia Traktatu, na mocy którego powstał Mur. Mało kto chce się do niego zbliżać. Ale Feyra musi... i to przysporzy jej wiele kłopotów... i odmieni na zawsze jej życie. Jak nie trudno się domyślić, doprowadzi ją to na drugą stronę Muru, gdzie będzie musiała się zmierzyć z fae i ich zupełnie odmiennym światem.


 Po "Dworze cierni i róż" szczerze pokochałam cały świat wykreowany przez Sarah J. Maas. Właściwie, jeszcze podczas lektury pierwszego tomu zakupiłam od razu drugi i trzeci. Gdyż wielu bookstagramowiczów pisało, że dopiero od drugiego tomu, "Dworu mgieł i furii" (ACOMAF) rozkręca się najlepsza akcja, a ja myślałam "jak to, może być jeszcze lepiej?!". 

Tak, może być lepiej.

Drugi tom jest GENIALNY! Tyle akcji, wspaniałych postaci... Jestem pod ogromnym jego wrażeniem i zdecydowanie uznaję go za najlepszą część! Tak jak w ACOTARze pokochałam Tamlina, tak w ACOMAFie równie gorąco go znienawidziłam - Maas naprawdę popłynęła w pokazaniu, jaki się stał... Co przyznam, bardzo mi się podobało. Wzbudzić tak skrajne emocje w czytelniku... Wow! Jakbym była kukiełką, której sznurki trzyma autorka. Byłam kompletnie bezradna. Mogę jednocześnie wstąpić w szeregi #teamrhysand, gdyż tak samo jak w przypadku nienawiści do Tamlina, nie potrafiłam nie pokochać Rhysanda. Niesamowicie było poznawać jego tajemnice, jego prawdziwe oblicze. Och, chyba Kaladin może czuć się zazdrosny... ❤
Co jest świetne, tyle innych postaci wzbudza emocje (i te dobre i złe), są charakterystyczni, godni zapamiętania. Czuję się, jakbym naprawdę zżyła się z velaryjską rodziną Feyry. Wprost nie mogłam oderwać się od czytania! I muszę to napisać - tak pięknej historii o miłości dawno nie czytałam!



I w jednym ciągu zabrałam się za "Dwór skrzydeł i zguby" (ACOWAR). Już trzeci raz Sarah J. Maas tak zawróciła moim życiem. Kolejny raz nie mogłam oderwać się od historii Feyry i Rhysanda, wsiąkając w nią aż po szpik kości. Aż po ostatnie zakamarki duszy. Przepłynęłam całą tę opowieść, kończąc ją we łzach. Zdecydowanie seria Dworów będzie należeć do jednej z moich ulubionych!
Trzeci tom również okazał się być bardzo emocjonujący, choć miałam minimalne wrażenie, że podobał mi się trochę mniej niż najlepszy moim zdaniem tom drugi. Ale to nie znaczy, że było tu źle, o nie! W fabule mamy małe zapętlenie: przez zły przepływ wypadków, Feyra jest zmuszona wrócić na Dwór Wiosny i udawać, że to jest jej miejsce. Staje się szpiegiem, każdy jej gest, każde słowo musi być przemyślane. Sama knuje, jak najlepiej może się zemścić. W tym fragmencie o wiele bardziej polubiłam Luciena, który powoli staje się sojusznikiem Feyry. W dalszej akcji, której nie chce zdradzać, dzieje się naprawdę wiele. Wojna rozpoczyna się w pełni - mamy też kilka bitew. Czy skłócone i niejednolite Dwory fae są w stanie przeciwstawić się znacznie je przewyższającej potędze Hybernii? O tym opowiada ta część. I pomimo kilku nieidealnych momentów (jak często zachowanie sióstr Feyry, które mnie irytowały), szczerze pokochałam tę książkę, jej bohaterów i cały wykreowany przez Maas świat.


Tak w skrócie przedstawiają się moje wrażenia na trzy tomy serii ACOTAR. Jestem nią całkowicie zauroczona, polecam z całego serca fanom fantastyki, fanom baśni i pięknych opowieści o miłości. Wiem już teraz, że wrócę do tej serii, gdyż chcę znowu to przeżywać. Znowu ich spotkać. 

Jesienią ma wyjść w Polsce tłumaczenie krótkiej nowelki ACOFAS (A Court of Frost and Starlight), która ma miejsce po trzecim tomie i już nie mogę się go doczekać! A ponoć ma być i kolejny, pełnoprawny tom. Będę na nie czekać jak na Archiwum Burzowego Światła. Tak, tak bardzo mi się podobają!

Z chęcią poczytam Wasze wrażenia, porywy serca czy rozczarowania. Cokolwiek te książki w Was wzbudziły. A tymczasem uciekam, śnić o gwiazdach i spełniających się marzeniach.

Zaczytany intrOwertyk

Komentarze